Archiwum 21 marca 2005


mar 21 2005 mówi się że kobiety są skomplikowane......
Komentarze: 2

.....i maja racje są i to bardziej niż można sobie to wyobraźić...sama siebie nie rozumiem,więc jaka jest szansa że ktoś inny mnie zrozumie??? hmm....postanowiłam więc założyć sobie bloga...podobno jest to jakiś sposób ucieczki od smutku, złości.....i tym podobne...jak to się mówi trzeba próbować wszystkiego....

...jak widać jest to moja pierwsza notka...i zabardzo nie wiem jak się do niej zabrać...no ale sie postaram....:P

...chciałam na wstępie opowiedzieć swoją historię....w której nie moge się zbytnio odnaleść...może to dlatego że to nadal trwa???....hmmm...wyglada na to że czuje coś do innej kobiety...i tu nie chodzi o zwykłą sympatie...nie umiem określić tego uczucia ale wiem jedno...że jest !! może teraz spróboje wam przybliżyć Jej osobe bo później możecie sie nie połapać...:P M. jest to "duży", kochany dzieciak, którego wszędzie pełno, chodze z Nią do szkoły, nawet siedze w jedniej ławce...po prostu gdzie Ona tam ja i odwrotnie...dość często jest mylona z chłopakiem gdyż ma taki styl bycia...ubiera się jak chłopak, fryzura też robi swoje..no i jak chłopak interesuje się płcią piękną...

....wszystko zaczeło się 16 stycznia bierzącego roku...bal studniówkowy...muzyka, alkohol, piękne kreacje, wymyślne fryzury,makijaże, a na środku Ona...w garniturze z uśmiechem od ucha do ucha...praktycznie całą ipreze spędziłam w Jej towarzystwie...jak nie na parkiecie to w palarni....co niektórzy moji znajomi nie znając Jej sądzili że jesteśmy parą...na początku śmiałam się z tego, nie sądziłam że jestem wstanie obdarzyć Ją takim uczuciem a jednak....

.....później.... po 16 styczniu nasze stosunki się zmieniły...zaczeły się smski <dużo smsków> w tym na dobranoc i dzień dobry, wojny na piki, wspólne wyjścia, wygłupy...podczas jednej z rozmów z moja psiapsółką Madzią < pozdrawiam>która stwierdziła że M. ma coś do mnie i że to widać.....zaczełam się zastanawiać....i wyszło co wyszło.....coraz częstsze smsy, po przyjściu ze szkoły wchodziłam na gg a Ona już czekała lub na odwrót, wypad do kina w walentynki....mimo tego wszystkiego nie odważyłam się Jej tego wyznać, gdyż należe do osób które nie potrafią powiedzieć to co czują...w mej głowie cały czas kołotały się myśli "a może Ona nic do mnie nie ma??...może sobie to wymyśliłam??...co ja do Niej właściwie czuje??...czy to przejdzie??...

....teraz już potrafie odpowiedzieć na niektóre z tych pytań....:/

...po niecałych dwóch miesiącach zaczeło się coś psuć....coraz mniej smsów, wspólnych rozmów, wygłupów....zaczeło mi tego brakować i to bardzo....czułam się okropnie...zastanawiałam się co poszło nie tak??.....postanowiłam postawić wszystko na jedna karte i napisałam M. smska w którym wyznałam co do Niej czuje....powiedziałam sobie wtedy "bedzie co bedzie ...chce wiedziec na czym stoje" ...no i się dowiedziałam....:/ okazało się że Ona ma już kogoś od dwóch czy trzech tygodni i że jest szczęśliwa....początkowo się jakoś trzymałam chyba to do mnie nie doszło lecz po kilku minutach zdałam sobie sprawe...nie byłam w stanie Jej odpisać na smska...zaczełam płakać...i tak do samego rana...nie mogłam zasnać..bez przerwy myślałam o Niej....to była najgorsza noc w moim życiu nie sadziłam że można tak cierpieć z powodu miłości bo tak to chyba moge nazwać ......

....czułam sie oszukana...skoro ma kogoś innego to co oznaczały te smsy....itpe...?? to była Jej gierka a może jakiś żart?? ...niewiedzialam co mam myśleć....czułam sie skrzywdzona i odrzucona....później sie wszystko wyjaśniło...

...okazało się że M. zaczeła coś czuć do mnie ...przestraszyła się tego, bała się być odtrącona, niewiedziała że ja również lubie Ją bardziej, więc postanowiła się odsunąć...zaczeła się spotykać z innym towarzystwem dzieki czemu poznała kogoś....:(

....dzisiaj jest pierwszy dzień wiosny...więc nie obyło się bez wagarów...wybrałam się z Nią na spacerek po bulwarze...później odwiedziłyśmy kamienną górę...bałam się tego spotkania gdyż wiedziałam czym ono się skończy "szczerą rozmową"...początkowo gadałam co popadnie oby tylko nie nastała grobowa cisza...opowiedałam nawet o swoim dziecinstwie, jaka to nie bylam, co nie robiłam...w pewnym momencie M. poruszyła "zakazany" temat....no i wtedy się zaczeło...momentalnie ucichłam, nie potrafiłam spojrzeć Jej w oczy czułam sie zakłopotana jak jakieś dziecko dopiero co złapane na gorącym uczynku.....

...powolutku zaczełyśmy rozmawiać...najbardziej zabolało mnie gdy powiedziała : "Ania dlaczego dopiero teraz mi o tym powiedziałaś, dlaczego tak późno 2 miesiące?? przecież było by zupełnie inaczej gdybym wiedziała wcześniej... widzisz teraz Ja sobie znalazłam kogoś i jestem szczęśliwa..." i wtedy zrozumialam że się po prostu spóźniłam jak na jakiś autobus....nie potrafie sobie tego wybaczyc....chciałabym cofnąć czas....niewiem co mam robić,widze Ją to serce zarazem sie cieszy i płacze, gdy Jej nie ma jest jeszcze gorzej tęsknie wspominam chwile spędzone razem..., uwielbiam Jej uśmiech, spojrzenie, foszki, Ją całą..nic bym w Niej nie zmieniła...niewiem jak mam się teraz zachowywać w stosunku do Niej...M. prosiła mnie by było tak samo jak kiedyś, ale obawiam się że jest to nie możliwe przynajmniej narazie.....

....mimo to że ma kogoś mam nadal nadzieje...mówi się że nadzieja matką głupich...może to i racja po co sie oszukiwać??...ale ja dzięki niej w miare normalnie funkcjonuje...z drugiej strony chciałabym zrobić pssstryk..i już nic do Niej nie czuć...ale niestety sie tak nie da....musze to jakoś przeboleć....ale jak???? hmmmm..........:(((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((

szkrabek : :